Patrząc na Elenę Gilbert z boku na pierwszy plan rzucały się jej
jedwabiste, pocieniowane brązowe włosy z rudymi refleksami, duże czekoladowe
śmiejące się oczy otoczone wachlarzem czarnych jak węgiel rzęs, alabastrowa
cera i uroczy uśmiech wart milion dolarów. Nikt nie spodziewałby się, że ta
uwielbiana przez wszystkich i rozpieszczana całe życie nastolatka może mieć
problemy większe niż to, ile szklanek whysky wypije, nim zetnie ją z nóg. Ciało
wieloletniej chearladerki wzbudzało męskie fantazje. Kto by się spodziewał, że
ktoś o takim wyglądzie, potrafiący śmiać się tak lekko w sposób niemal
beztroski będzie należał już do jednej osoby i to na wieczność? To absurdalne,
Elena miała przecież dopiero osiemnaście lat i powinna korzystać z życia jak
jej rówieśnicy, zamiast zamartwiać się, czy jej szurnięty były wciąż ją kocha,
czy jej przyjaciółka wiedźma znajdzie sposób na okiełznanie Klausa, gotowego w
jednej chwili wymordować całe miasto, czy jej braciszek poradzi sobie kiedyś
bez interwencji popularnej i lubianej siostry, czy jej wampirza przyjaciółka
otrząśnie się po stracie miłości i będzie w stanie ochronić bliskich ludzi
przed wpływem tego mrocznego półświatka, czy jej pierwotna przyjaciółka i
jednocześnie wróg numer dwa zaraz po Klausie znów nie wymyśli czegoś, co Elenie
a co za tym idzie niemal całemu Mystic Falls przysporzy kłopotów, czy Matt
poradzi sobie z prawdą o śmierci Vicky i mrocznej stronie najbliższych sobie
ludzi i z tym, że najlepsza przyjaciółka oddała za niego życie stając się
wampirem oraz czy nieprzewidywalny i gwałtowny wampir, tudzież brat byłego
chłopaka Eleny w przepływie kolejnego załamania wynikającego z
nieodwzajemnionej szaleńczej miłości do niej nie zrani jej po raz kolejny.
- Jeszcze raz to samo- wymamrotała w stronę barmana, z ledwością
opróżniając szóstą już szklankę whysky. Była pijana, czuła to, ale teraz po
prostu nie mogła inaczej. Alkohol sam w sobie przywoływał tyle pięknych
wspomnień z czasów, gdy jej rodzice żyli a wampiry, wilkołaki i czarownice były
w jej oczach jedynie historyjkami na Halloween. Kochała imprezy, musiała to
przyznać a imprezy kochały ją. Dawniej Caroline była często zazdrosna o to, w
jaki sposób Elena zwracała na siebie uwagę i stawała się centrum wydarzeń. Ale
potem wszystko się zmieniło. Jej rodzice umarli a ona przez ponad pół roku
obwiniała się o to, bo w noc wypadku uciekła z rodzinnej kolacji by
poimprezować w gronie przyjaciół a potem tak się upiła, że nie była w stanie
wrócić samodzielnie do domu i ostatecznie oni po nią przyjechali, co skończyło
się tragicznie. Poczucie winy sprawiło, że zaopiekowała się Jeremiem jak nigdy
wcześniej i mocniej związała się z ciotką Jenną, która zmarła półtora roku
później również z jej winy. Potem Stefan zostawił ją i wyjechał z Klausem, by
ratować brata. Elena nie załamała się tylko dzięki przyjaciołom.
Dzięki Alarick'owi, który jako były mąż jej biologicznej matki i
narzeczony ciotki Jenny zaopiekował się nią i jej bratem co ostatecznie
przypłacił życiem.
Dzięki Caroline, która z każdym dniem udowadniała, że życie wampira nie
oznacza rezygnacji z marzeń i własnej osobowości.
Dzięki Bonnie, która była gotowa nawet na śmierć, by ochronić
najbliższych.
Dzięki Tylerowi, który opiekował się przyjaciółmi niczym starszy brat a
który został wygnany z miasta przez Klausa, co złamało serce Caroline.
Dzięki Matt'owi, jego poczciwości i wyrozumiałości i temu ciepłemu
uczuciu, które zawsze w niej wywoływał.
Dzięki Damonowi, który wspierał ją i podnosił do pionu za każdym razem,
gdy upadła. Kochał ją. Pragnął jej. Przytłaczał ją swoim seksapilem, swoją
arogancją nieprzewidywalnością i błyskotliwością. Wywoływał drżenie w każdym
nerwie jej ciała z osobna. Był najlepszym przyjacielem lub najgorszym wrogiem,
ale też kimś więcej. Całowali się....
- Proszę bardzo- barman przerwał jej rozmyślania, stawiając przed nią
kolejną szklaneczkę zapełnioną bursztynowym płynem. Tego jej było trzeba. Bez
wahania opróżniła ją jednym haustem i wybuchnęła głośnym, pijackim śmiechem,
który jednak nadal brzmieniem przypominał srebrne dzwonki. To zwróciło uwagę
kilku chłopaków, siedzących w drugim końcu sali. Jeden z nich podszedł do niej.
Postawił jej drinka, przywitał się i przedstawił, ale Elena była zbyt
zamroczona alkoholem, by choć zwrócić uwagę na to, jakie imię podał. Zamiast
tego spojrzała mu prosto w błękitne oczy i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Był
przystojnym blondynem a ona, dawna ona kochała flirtować. Uwielbiała te gry
słowne, znaczące spojrzenia, elektryzujący dotyk i świadomość, że jest
podziwiana.
Razem wychylili kilka drinków, razem zanosili się śmiechem i wreszcie
razem powędrowali na parkiet, aby dać popis swoich umiejętności tanecznych.
Elena czuła jego dotyk dosłownie w każdej części swojego ciała, był tak blisko,
wiedziała co zaraz się wydarzy. Ale nim zdołał ją pocałować piosenka się
zmieniła i z głośników, ustawionych pod sceną rozległy się pierwsze akordy:
"I'm sexy bitch". Nie czekając ani chwili Elena wyrwała się z objęć
blondyna i wskoczyła na stół, tańcząc na tyle prowokacyjnie, że skutecznie
przykuła uwagę znaczącej większości męskiej populacji, znajdującej się w sali.
A ona dała się ponieść, wreszcie pierwszy raz od dwóch lat, tak naprawdę. Jej
subtelne, uwodzicielskie ruchy pozostawiały wiele miejsca na fantazje.
Uśmiechnęła się słysząc tekst piosenki. To prawda, potrafiła być suką. Czasem
nawet gorszą niż Katherine czy Rebekah. Może to dlatego tak ciężko szło jej
dogadanie się z tymi dwiema? Nie ważne, teraz była sobą. Eleną Gilbert, duszą
towarzystwa. Wybuchnęła perlistym śmiechem wyrywając butelkę tequieli
chłopakowi stojącemu pod stołem na którym tańczyła i patrzącemu na nią jak na
istne dzieło sztuki. Pociągnęła z niej zdrowy łyk a resztą polała swój biust i
szyję w celu ochłodzenia się, ku wyraźnemu aplauzowi gapiów. Gdy tylko piosenka
dobiegła końca Elena roześmiała się jak niesforna sześciolatka i zeskoczyła ze
stołu wprost w objęcia nowo poznanego blondyna.
- Jesteś niesamowita- wyszeptał wpijając się w jej wargi. Ona zarzuciła
mu ramiona na szyję i oddawała każdy pocałunek z gwałtownością, o jaką nawet
się nie podejrzewała. Tego właśnie potrzebowała: zapomnienia, rozkoszy, zabawy.
Wplotła palce w blond włosy chłopaka i pozwoliła mu na dokładne zlizanie z
siebie całego alkoholu, który oblepił jej ciało, pojękując przy tym cicho,
wprost w jego wargi.
- Świetnie całujesz- wyszeptał zachrypnięty, ściskając jej pośladki i
unosząc tak, że była zmuszona opleść jego biodra swoimi smukłymi, cholernie
seksownymi nogami.- ciekawe w czym jeszcze jesteś taka dobra. Sprawdźmy to.
Wynająłem jeden z pokoi nad nami.
Elena uśmiechnęła się, ponownie wpijając w jego usta w wyrazie
akceptacji. Właśnie za to kochała Nowy York. Mogła zacząć grę wstępną chociażby
na środku ulicy i nikt nie spojrzałby się na nią krzywo. Nie, żeby kiedyś to
wypróbowała.
Elena nawet nie zarejestrowała momentu, w którym blondyn zaniósł ją do
swojej sypialni i posadził na komodzie. Zerwał z niej bluzkę, ściągnął te
obcisłe, opinające jej krągły tyłek szorty i zaczął obcałowywać każdy skrawek
jej skóry, nachalnie i gwałtownie doprowadzając ją niemal do szaleństwa. W tej
chwili nie liczyło się nic, tylko alkohol szumiący w głowie i te sprawne palce,
które za chwilę dobiorą się do jej majtek. On sam stał przed nią nago, to ona
pozbawiła go wszelkich ubrań i teraz z taką pasją dotykała jego ciała już samym
tym niemal doprowadzając go do spełnienia. Tak bardzo brakowało jej mężczyzny,
ale miała dosyć tych, na których jej zależało. Bez przerwy ich raniła a oni
ranili ją. To było błędne koło. W tamtej chwili nie myślała trzeźwo a jej
jedynym i największym zarazem pragnieniem było połączenie się ciałem z tym
nieznajomym. I gdy już blondyn miał zerwać z niej bieliznę i wejść w nią
gwałtownie drzwi od sypialni zatrzęsły się i po chwili rozprysły w drobny mak,
wywołując przeraźliwy huk. Gdyby Elena nie była tak pijana zapewne przestraszyłaby
się a tak po prostu sprawiała wrażenie zdziwionej. Były drzwi i ich nie ma....
Ooo a teraz blondyn leży na ziemi po drugiej stronie pokoju, choć sekundę temu
stał centralnie przed nią i dobierał się do jej majtek... Boże, ależ ona tego
pragnęła.
- Zawsze wiedziałem, że kiedyś się przede mną rozbierzesz, ale nigdy nie
sądziłem, że w takich okolicznościach- usłyszała tuż przy uchu ten seksowny,
uwodzicielski i prześmiewczy głos, który działał na nią lepiej, niż jakikolwiek
afrodyzjak wysyłając dreszcze rozkoszy wzdłuż całego jej ciała. Elena
podskoczyła, zachwiała się i spojrzała wprost w te głębokie, zielono-niebieskie
oczy Damona. Na jego zmysłowych wargach błąkał się nikły uśmieszek. Blondyn,
którego lekko mówiąc poturbował zwijał się z bólu na podłodze a on w pełnej
krasie mógł podziwiać kształty Eleny, którą była tak pijana, że ledwo to do
niej dotarło. Przemknęło jej przez myśl, że może powinna się ubrać zamiast stać
tu przed nim w samej bieliźnie, ale było tak ciemno, że i tak nie znalazłaby
bluzki i spodenek i w końcu machnęła na to ręką. Boże, jak bardzo kręciło jej
się w głowie....
Damon w wampirzym tempie pokonał dzielącą ich odległość i przytrzymał w
chwili, gdy była już pewna, że dłużej nie utrzyma się na własnych nogach. Zdjął
swoją czarną, skórzaną disagnerską kurtkę, okrył nią dziewczynę i wziął na
ręce.
- Co ty tu robisz?- spytała sennie, w drodze do jego samochodu.
- Jak zwykle ratuję twój zgrabny tyłek przed nieproszonymi gośćmi-
usłyszała jeszcze jego kpiącą odpowiedź nim wreszcie udała się w objęcia
Morfeusza, zasypiając w jego ramionach.
Woaaah, dziewczyno masz taki talent, że to się w głowie nie mieści <3 Idę czytać NEXTA <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;) Nie spodziewałam się, że ktoś będzie mi tu komentować od pierwszego rozdziału. Ludzie, którzy znajdują mojego bloga oczywiście wyrażają swoją opinię, ale raczej przy ostatnim poście ;D Nie mam im tego za złe, bo komentowanie 16 rozdziałów to wbrew pozorom czasochłonna sprawa ;d Jestem jednak miło zaskoczona, że ty zdecydowałaś się to zrobić i nie mogę się doczekać dalszych komentarzy ;)
Usuń