Dobra zabawa, alkohol i krew jakoś dziś nie przynosiły ukojenia. Mimo
tylu wypitych drinków nie mógł wyrzucić z pamięci obrazu swego brata i Eleny,
obściskujących się w taki czuły sposób na powitanie. Mimo tylu rozerwanych
tętnic wciąż nie mógł pozbyć się tego cholernego bólu, który rozprzestrzeniał
się od miejsca w którym biło jego wampirze serce i opanowywał całe jego ciało i
umysł. Mimo tylu pięknych kobiecych ciał i tylu pocałunków wciąż nie mógł
zapomnieć smaku warg Eleny i kształu jej powabnego ciała ani tym bardziej tego
przyjemnego uczucia, gdy mógł trzymać ją w objęciach i kosztować za każdym
razem, gdy naszła go taka ochota. A nachodziła go bardzo często... Cholera.
Nie mógł już tego dłużej znieść. Musiał się znieczulić, bo powoli tracił
zmysły. Opuścił bar około godziny pierwszej w nocy i ruszył ulicą w drodze
donikąd. W pewnym momencie mrok rozświetliły migączące w oddali światła
jakiegoś samochodu a twarz Damona rozciągnęła się w drapieżnym uśmiechu, gdy
połozył się w poprzek jezdni sprawiając, że stała się nieprzejedna. On był
łowcą a te naiwne, skamlące owieczki były ofiarami, których zyły z łatwością i
bez żadnych sprupułów osuszył do cna. Miały pecha, że trafiły akurat na niego-
bezdusznego krwiopijcę, nieczułego na krzyki i błagania. Po wszystkim czuł się
lepiej, o wiele lepiej. Z ironią stwierdził, że z przyjemnością wróci teraz do
domu i być może nawet spotka się ze słodką Eleną. Niech dziewczyna ma
satysfakcję z tego, że choć raz w życiu miała rację, przynajmniej co do
niego. Uśmiechając się złośliwie ruszył w drogę powrotną, zbroczoną krwią i
ciałami jego dzisiejszych ofiar. W tej chwili miał gdzieś Radę i całe to
zakichane miasteczko. Ból zniknął. Wszystko inne także.
***************************************
- Wiedźma, która cię uprowadziła chciała mnie?- zdziwił się Jeremy,
siadając na kanapie obok siostry- ale po co?
- Nie mam pojęcia- przyznała Elena niechętnie- ale przysięgam się dowiedzieć- dodała z mocą, ściskając jego dłoń. Podskoczyła w miejscu w momencie, w którym Stefan ujął jej drugą dłoń i ucałował jej zewnętrzną stronę, chcąc dodać jej otuchy. Gdy odsunęła się od niego niepewnie, wszyscy obecni posłali jej zdziwione spojrzenia. Ona sama nie bardzo wiedziała, co nią w tym momencie kierowało. Od momentu, w którym zobaczyła przeszywający ją na wskroć, pełen ukrytego cierpienia wzrok Damona nie mogła spojrzeć Stefanowi w oczy, ba, ona po raz pierwszy w życiu czuła się w jego towarzystwie niepewnie i tak bardzo nie na swoim miejscu jak to tylko możliwe. Pod wpływem świdrującego spojrzenia Stefana i pozostałych przyjaciół spuściła wzrok i kilkukrotnie otworzyła usta, ale nie wydobyły się z nich żadne słowa wyjaśnienia. Wreszcie dziewczyna pokręciła głową, jakby próbowała pozbyć się jakichś natętnych myśli i zerwała się na równe nogi. - Muszę odpocząć- wyjąkała ze wzrokiem wbitym w dywan i w wampirzym tempie wbiegła na piętro, zatrzaskując się w jednym z gościnnych pokoi. - Co ją ugryzło?- zapytał Tyler, marszcząc brwi. Matt bezradnie pokręcił głową na znak, że nie ma pojęcia a Caroline tylko uśmiechnęła się niepewnie. - Pewnie jest bardzo zmęczona- mruknęła- jak tylko wydobrzeje wszystko wróci do normy. - Właśnie- poparł ją Stefan, wstając z kanapy- jak my wszyscy. Za nami trudny okres, musimy odpocząć a potem pomyślimy co dalej. - Będzie dobrze- uśmiechnęła się Bonnie, widząc jego kwaśną minę i żegnając się z przyjaciółmi wraz z Benem opuściła Pensjonat. Jeremy patrzył za nimi z mściwością, podczas gdy powoli reszta rozchodziła się do domów. Tyler zaoferował się podwieźć Caroline, która ochoczo przystała na jego propozycję i po chwili już ich nie było a Matt miał nocną zmianę w Grillu, więc czym prędzej popędził do pracy, zostawiając nadnaturalne problemy za sobą. Po chwili Stefan i Jeremy zdecydowali się zażyć odribinę odpoczynku i ruszyli na piętro. Mijając pokój, w którym zatrzymała się Elena Stefan cudem oparł się pokusie, żeby do niej zajrzeć. Chciał ją chociaż przytulić, zobaczyć jej uśmiech, dotknąć jej i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, choćby miało być to największym kłamstwem w historii świata. Odkąd Damon wyszedł nie wiadomo dokąd Elena wydawała się jakaś taka przygaszona i nieobecna, mimo, że starała się to ukryć za tym swoim zniewalającym uśmiechem. Stefan sądził, że teraz uda im się to wszystko jakoś wyjaśnić i poskładać w całość, ale ona odgrodziła się od niego niewidzialnym murem, którego nie potrafił sforsować. Wybrała osobny pokój, daleko od jego pokoju mimo, że tam zostawiła wiele swoich, zapewne potrzebnych rzeczy. Wyraźnie chciała być sama i to bolało najbardziej. Bo przecież była sama przez ostatnie trzy miesiące i wciąż nie było jej dość.
- Nie mam pojęcia- przyznała Elena niechętnie- ale przysięgam się dowiedzieć- dodała z mocą, ściskając jego dłoń. Podskoczyła w miejscu w momencie, w którym Stefan ujął jej drugą dłoń i ucałował jej zewnętrzną stronę, chcąc dodać jej otuchy. Gdy odsunęła się od niego niepewnie, wszyscy obecni posłali jej zdziwione spojrzenia. Ona sama nie bardzo wiedziała, co nią w tym momencie kierowało. Od momentu, w którym zobaczyła przeszywający ją na wskroć, pełen ukrytego cierpienia wzrok Damona nie mogła spojrzeć Stefanowi w oczy, ba, ona po raz pierwszy w życiu czuła się w jego towarzystwie niepewnie i tak bardzo nie na swoim miejscu jak to tylko możliwe. Pod wpływem świdrującego spojrzenia Stefana i pozostałych przyjaciół spuściła wzrok i kilkukrotnie otworzyła usta, ale nie wydobyły się z nich żadne słowa wyjaśnienia. Wreszcie dziewczyna pokręciła głową, jakby próbowała pozbyć się jakichś natętnych myśli i zerwała się na równe nogi. - Muszę odpocząć- wyjąkała ze wzrokiem wbitym w dywan i w wampirzym tempie wbiegła na piętro, zatrzaskując się w jednym z gościnnych pokoi. - Co ją ugryzło?- zapytał Tyler, marszcząc brwi. Matt bezradnie pokręcił głową na znak, że nie ma pojęcia a Caroline tylko uśmiechnęła się niepewnie. - Pewnie jest bardzo zmęczona- mruknęła- jak tylko wydobrzeje wszystko wróci do normy. - Właśnie- poparł ją Stefan, wstając z kanapy- jak my wszyscy. Za nami trudny okres, musimy odpocząć a potem pomyślimy co dalej. - Będzie dobrze- uśmiechnęła się Bonnie, widząc jego kwaśną minę i żegnając się z przyjaciółmi wraz z Benem opuściła Pensjonat. Jeremy patrzył za nimi z mściwością, podczas gdy powoli reszta rozchodziła się do domów. Tyler zaoferował się podwieźć Caroline, która ochoczo przystała na jego propozycję i po chwili już ich nie było a Matt miał nocną zmianę w Grillu, więc czym prędzej popędził do pracy, zostawiając nadnaturalne problemy za sobą. Po chwili Stefan i Jeremy zdecydowali się zażyć odribinę odpoczynku i ruszyli na piętro. Mijając pokój, w którym zatrzymała się Elena Stefan cudem oparł się pokusie, żeby do niej zajrzeć. Chciał ją chociaż przytulić, zobaczyć jej uśmiech, dotknąć jej i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, choćby miało być to największym kłamstwem w historii świata. Odkąd Damon wyszedł nie wiadomo dokąd Elena wydawała się jakaś taka przygaszona i nieobecna, mimo, że starała się to ukryć za tym swoim zniewalającym uśmiechem. Stefan sądził, że teraz uda im się to wszystko jakoś wyjaśnić i poskładać w całość, ale ona odgrodziła się od niego niewidzialnym murem, którego nie potrafił sforsować. Wybrała osobny pokój, daleko od jego pokoju mimo, że tam zostawiła wiele swoich, zapewne potrzebnych rzeczy. Wyraźnie chciała być sama i to bolało najbardziej. Bo przecież była sama przez ostatnie trzy miesiące i wciąż nie było jej dość.
**************************************************
- Myślisz, że wszystko się ułoży?- zapytała Caroline, gdy zaparkowali
przed jej domem, spoglądając na Tylera wyczekująco. Brunet westchnął ciężko,
przygryzając dolną wargę. - Nie wiem- szepnął, bezradnie wzruszając ramionami-
ale bardzo bym tego chciał-dodał, spoglądając na nią z bólem. To spojrzenie
sprawiło, że po jej plecach przebiegł jakiś dziwny prąd, który zmusił jej serce
niemal do galopu. Tyler patrzył na nią chyba przez wieczność, stopniowo się do
niej zbliżając a ona nie miała w sobie dość siły, aby zaprotestować. Jego oczy
mówiły wszystko. Zaglądały w najskrytsze zakamarki jej duszy a ona nie umiała
się przed tym bronić. Gdy przycisnął swoje usta do jej warg była przegrana-
przywarła do niego całą sobą, oddając się temu słodkiemu jak miód pocałunkowi
całym swoim osiemnastoletnim sercem, zapominając o bożym świecie. Wplotła palce
w jego ciemne włosy, wzdychając z ekscytacji. Przez chwilę wszystko było tak
jak dawniej- byli po prostu zakochaną w sobie parą szczeniaków, które jakimś
cudem miały przed sobą całą wieczność na spory i nastoletnie kłótnie i pragnęły
cieszyć się chwilami pierwszych miłosnych zawirowań. Ale Caroline dobrze
wiedziała, że oszukuje samą siebie, pragnąc przywrócić czasy, które już dawno
minęły. Może i wtedy było łatwiej, ale to nie znaczy że lepiej. Zbyt wiele się
wydarzyło, zbyt wiele spraw przestało mieć znaczenie na rzecz innych, ważniejszych.
Caroline dorosła, wiele zrozumiała i wiele nauczyła się przez ten czas, stając
się niezależną i odpowiedzialną młodą kobietą, jednak Tyler nie był obecny w
procesie jej ewolucji. Każdy ruch jego warg i języka, który delikatnie
podrażniał jej podniebienie przypominał o tym, że nie było go przy niej, gdy
najbardziej go potrzebowała i gdy on najbardziej potzrebował jej. Przypominał o
tym, że zemsta była dla niego ważniejsza od ludzi, którzy go kochali, była
ważniejsza od wszystkiego, w co oboje przecież wierzyli. Był gotowy, by to
stracić i chyba właśnie tak się stało. Nie mogła tak po prostu o tych
wszystkich nieporozumieniach i cierpieniach zapomnieć. Nie byłaby w stanie
spojrzeć w lustro, gdyby to zrobiła. Gdy więc ciepłe dłonie Tylera delikatnie
wsunęły się za materiał jej koronkowej bluzeczki, muskając gładką skórę brzucha
i pleców, dziewczyna zdecydowanym ruchem odsunęła go od siebie i ignorując jego
zdziwione spojrzenie zapatrzyła się w przestrzeń, nerwowo przygryzając dolną
wargę.
- Caroline, ja...- zaczął Tyler, jednak blondynka powstrzymała go ruchem
ręki.
- Martwię się o naszych przyjaciół, o naszą przyszłość. O Elenę,
Stefana, Bonnie i Matta. Wszystko się pokomplikowało i nie ma już odwrotu,
musismy sobie z tym poradzić razem- podkreśliła dobitnie- jednak to, że jestem
rozbita, niepewna i smutna nie oznacza, że masz prawo, by pocieszać mnie w taki
sposób. Straciłeś je z chwilą, gdy z własnej woli mnie zostawiłeś. Jesteś jedną
z najważniejszych osób w moim życiu i chyba bym umarła gdyby coś ci się stało,
jednak nic więcej. Walczę o ciebie, bo jesteś moim przyjacielem, ale nie mogę
być z kimś, kto postępuje w ten sposób. Jeżeli kiedyś dojrzejesz, zrozumiesz
mnie, ale wiem, że w tej chwili to boli. Bardzo mi przykro, ale to ty pierwszy
zadałeś mi cios i teraz musisz zmierzyć się z konsekwencjami jak dorosły
facet. Nie mam w zwyczaju całować się albo iść do łóżka z kimś, z kim nie
jestem w związku. To była dawna Caroline, a ty nie miałeś jeszcze okazji poznać
mojego nowego wcielenia. Mam do siebie minimum szacunku i ty też musisz się
nauczyć opierać własnym żądzą i pragnieniom, bo to już nie raz cię zgubiło. A
teraz wybacz, ale mama na pewno się o mnie martwi. Dobranoc.- Dziewczyna
zakończyła swój monolog głośnym zaczerpnięciem tchu i już miała wysiadać, gdy
Tyler chwycił ją za ramię, odwracając w swoją stronę i przybliżył się do niej
ponownie na odległość pocałunku.
- Ja kocham cię w każdym wydaniu- wyznał i zbliżył się jeszcze bardziej,
składając na jej policzku delikatny, ale za to bardzo sugestywny pocałunek- a
gdy już będziesz leżeć w łóżku i zadręczając się tym, że być może powiedziałaś
za dużo, albo w zbyt gorzkich słowach, wiedz, że to wszystko było piękne i
prawdziwe. Właśnie dlatego cię kocham- jesteś moim aniołem stróżem, który
chroni mnie przed popełnieniem największych głupot i zawsze jest obok, by
skopać mi tyłek, gdy coś sknocę. Nie mogę cię stracić, nie ważne czy jako
dziewczynę czy też po prostu przyjaciółkę. Caroline na moment zamarła,
spiorunowana wrażeniem, jakie wywarło na niej to wyznanie, ale chwilę potem
otrząsnęła się z szoku i bez słowa opuściła auto, zostawiając Tylera samego,
pogrążonego we własnych myślach. Gdy tylko dotarła do swojej sypialni
natychmiast rzuciła się do okna i odkryła, że wóz chłopaka wciąż stoi w tym
samym miejscu co wcześniej a sam kierowca spogląda prosto w jej stronę znad
uchylonej szyby. Nie potrafiła się cofnąć, toteż trwała w bezruchu do momentu,
w którym Tyler ostatecznie odpalił silnik i z piskiem opon odjechał,
pozostawiając po sobie poczucie pustki i osamotnienia. Blondynka z ciężkim
westchnieniem rzuciła się na łóżko nawet nie raczywszy zdjąć butów. Skurczybyk
miał rację- zadręczała się.
"Dziś już raczej nie zasnę"- pomyślała z rezygnacją.
********************************************
Drogi pamiętniku! Jestem
idotką. Teraz mam już stuprocentową pewność, że nie ma we mnie za grosz
moralności i inteligencji. Nie sądziłam, że prawda może być tak bolesna i
trudna do przyjęcia. Prawda powinna wyzwalać, dawać poczucie bezpieczeństwa i
szczęście, a tymczasem sprawia ból większy od kłamstwa, w którym dotąd starałam
się żyć. Damon przeze mnie cierpi, Stefan przeze mnie cierpi. Wszyscy moi
przyjaciele przeze mnie cierpią. A to wszystko dlatego, że jestem największą
idiotką w dziejach świata. Żałosne. Nie mogę spojrzeć w oczy
Damona. Nie umiem patrzeć na jego ból, choć po tym co zrobił powinno mi to
sprawiać przyjemność. Boję się, co teraz zrobi, boję się zbliżyć do Stefana. Za
chwilę zacznę bać się własnego cienia a nie chcę tego. Zaczynam popadać w
paranoję. Wiem do czego zdolny jest skrzywdzony Damon. Wiem, do czego w
ogóle jest zdolny a ostatnimi czasy udowodnił mi tylko, że wcale nie zmienił
się tak bardzo, jak starał się to pokazać. Jego zachowanie i nastroje zależą
ode mnie a ja go zraniłam. Czy będzie chciał się mścić? Już sobie
wyobrażam te jego niewybredne aluzję i niby to luźne żarciki, które będą miały
za zadanie zranić mnie albo wzbudzić moje poczucie winy. Będzie mnie tak
katował przez wieczność sprawiając, że stracę tych, na których opinii zależy mi
najbardziej aż ostatecznie zdepcze moją relację ze Stefanem, niszcząc to na co
tak ciężko pracowaliśmy. Jego również stracę- czegoś takiego się nie wybacza.
Żaden z nich mi nie wybaczy. Chyba właśnie popadłam w paranoję.
Elena podskoczyła gwałtownie, słysząc pukanie w szybę, ale odetchnęła z ulgą
widząc roześmianą twarz Caroline. Schowała pamiętnik pod poduszkę i podeszła do
okna, wpuszczając przyjaciółkę do środka.
- Co tu robisz?- spytała zaciekawiona, siadając na łóżku obok blondynki.
- Stęskniłam się- oznajmiła dziewczyna szeptem- postanowiłam cię
odwiedzić.
- Serio Caro, powiedz co się dzieje- Elena zawsze perfekcyjnie
wyczuwała, gdy z którymś z jej przyjaciół działo się coś niedobrego. Ta
umiejętność często postrzegana była jako dar, jednak konkretnie w tym momencie
to było najgorsze przekleństwo z możliwych. Caroline westchnęła ciężko,
pocierając skronie.
- Całowałam się z Tylerem- wyznała w końcu, przygryzając dolną wargę
nerwowo i z ironią godną samego Damona zauważyła, że dzisiejszego dnia zdażyło
się to więcej razy, niż w ciągu całego jej życia.
- To nic złego- powiedziała brunetka, ścierając samotną łzę, spływającą
po policzku przyjaciółki i uśmiechnęła się do niej delikatnie- wciąż się
kochacie a Tyler już i tak wiele przeszedł i zrozumiał swoje błędy. Po co karać
go dwa razy i przy okazji jeszcze siebie?
- A ty? Dlaczego każesz Stefana?- odbiła pałeczkę blondynka, wnikliwie
badając twarz Eleny z której zniknęły wszelkie oznaki rozbawienia.
- Nie o tym chciałaś ze mną rozmawiać- odparła dziewczyna wymijająco.
- Ale ja tak bardzo bym chciała, żeby wam się ułożyło!- wykrzyknęła
nagle blondynka z przejęciem- jesteście dla siebie idealni, niczym Romeo i
Julia. Nie pozwól, żeby jakiś tam Parys to zniszczył.
Elena zmarszczyła brwi, spoglądając na dziewczynę jakby zwiariowala.
- Okej, po pierwsze ciszej, bo gdzieś tu śpi Jeremy a Stefan i Damon
mają wampirzy słuch- odparła, siłą woli powstrzymując się przed warknięciem- po
drugie nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz. Rozumiem, że jesteś
postrzeloną romantyczką, ale żeby...
- Doskonale wiesz o czym mówię- prychnęła Caroline- chodzi o to
wszystko, co robi Damon, aby was rozdzielić. Wiem, że jest pociągający,
seksowny i Bóg wie co jeszcze, ale nie zapominaj, że on marzy jedynie, żeby cię
przelecieć a to dlatego, że jesteś tą, która mu się opiera.
- A więc uważasz, że jego zaangażowanie w odzyskanie Stefana było
jedynie pretekstem do tego, żeby zaciągnąć mnie do łóżka?!- warknęła Elena,
zrywając się z miejsca- Myślisz, że tyle razy narażał dla mnie i przy okazji
dla moich przyjaciół życie ze zwykłego kaprysu, albo żeby zaspokoić jakieś
swoje wygórowane ambicje?! Myślisz, że troszczył i troszczy się o mnie, bo ma
nadzieję na nagrodę?! Myślisz, że tyle czasu zmarnował po to, żeby mnie przelecieć?!
A co, gdybym ci powiedziała, że już to zrobił a mimo to trwa przy mnie, wciąż
twierdząc, że mu na mnie zależy?!
- Nie mówisz poważnie!- teraz to Caroline podniosła głos, stając z
przyjaciółką twarzą w twarz. Gdyby spojrzenia mogły zabijać w tej chwili obie
padłyby trupem.
- Nie, nie mówię poważnie- wysyczała Elena- a teraz wynoś się. Jestem
zmęczona.
Caroline otworzyła usta szeroko, zszokowana, ale w końcu pod naciskiem
spojrzenia Eleny odwróciła się na pięcie urażona, po czym ulotniła się z Pensjonatu
w wampirzym tempie. Elena opadła na łóżko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Teraz już wiedziała, że na pewno tej nocy nie zaśnie. Nie miała pojęcia, co tak
ją rozwścieczyło, chyba chodziło o samą perspektywę Damona, jako podłego
intryganta. To znaczy wiedziała, że był podłym intrygantem, ale nigdy nie
względem niej a przynajmniej nie w taki perfidny sposób, w jaki przedstawiła to
Caroline. Powinna być już przyzwyczajona do tego, w jaki sposób jej przyjaciele
odnoszą się do Damona, bo często sama miała do niego podobny stosunek. Mimo to
nie spodziewała się tylu ostrych słów i to w jakiś przedziwny sposób godziło
bezpośrednio w jej osobę. Czuła się zraniona, choć wcale nie powinna. W gruncie
rzeczy Caro powiedziała samą gorzką prawdę, w końcu przed swoim porwaniem sama
oskarżyła Damona o podobny fałsz i zakłamanie. Co się z nią działo? Elena
westchnęła ciężko i wstała, postanawiając iść do kuchni- jedynego nieużywanego
pomieszczenia w tym domu. Potrzebowała szklanki wody i chwili świętego spokoju.
Na to drugie niestety nie miała co liczyć.
- Uuu.. gorąąco - ktoś za nią zamruczał, przeciągając głoski a ją
aż przeszły ciarki pod wpływem tych kilku prostych słów i upuściła szklankę z
wodą, która rozbiła się w drobny mak. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i odwróciła
się przodem do Damona, który lustrował ją od stóp do głów, uśmiechając się
uwodzicielsko i zatrzymując spojrzenie na dłużej na głębokim dekolcie jej
zwiewnej, sięgającej połowy ud jedwabnej koszuli nocnej. Siła tego spojrzenia
sprawiała, że Elena czuła się niemal naga i zapragnęła czym prędzej zniknąć z
jego pola widzenia. Nie mogła mu jednak dać tej satysfakcji.
- Widzisz, co narobiłeś?- spytała chłodno, zabierając się za wycieranie
mokrej plamy na podłodze i zbierania potłuczonego szkła. Żmudna praca, ale
przynajmniej miała pretekst, by nie patrzeć mu w oczy. Mimo to czuła jego
przeszywający wzrok dosłownie w każdej częsci swojego ciała i to wystarczyło,
aby zrobiło jej się nieznośnie gorąco. To z kolei wprawiło ją w jeszcze gorszy
nastrój a świadomość, że ma prawo bezkarnie wyżyć się na Damonie przynosiła
ukojenie. Czy to już podpada pod chorobę psychiczną?
- Nie moja wina, że z ciebie taka sierota- prychnął wampir- ups, wybacz.
To chyba wciąż za wcześnie- dodał złośliwie, gdy dziewczyna zmroziła go
wzrokiem. Ta zareagowała instynktownie- chwyciła całą garść drobinek szkła,
które zostały po rozbitej szklance i rzuciła w Damona. Brunet zasyczał dziko,
gdy wbiły się w jego ciało, powodując tępy ból. Czerpała satysfakcję z myśli,
że aby je usunąć będzie potrzebował mnóstwo cierpliwości, której o dziwo nie
posiadał w nadmiarze.
- Dupek- wycedziła, wprost do jego warg. Już chciała odejść, gdy Damon
chwycił ją pod ramię, przyciągając do siebie.
- Muszę być dupkiem, skoro mnie nienawidzisz- zauważył, uśmiechając się
chytrze- w końcu jestem jak ten Parys, który marzy tylko o tym, żeby cię
przelecieć... ups, chyba jednak już to zrobiłem.
- Podsłuchiwałeś !- wykrzyknęła dziewczyna w świętym oburzeniu. O dziwo
ten fakt mocniej nią wstrząsnął niż te jego tandetne żarciki, dotyczące ich
wspólnych... przygód, to chyba dobre określenie.
- Wróciłem do domu i usłyszałem twoją rozmowę z blondi na temat
Stefcia... Wiesz, że mam naturę odkrywcy- uśmiechnął się czarująco, ale na niej
nie robiło to wrażenia. Nie wtedy, gdy była taka wściekła.
- Na twoim miejscu kupiłabym sobie pinsetę- odparła złośliwie-
pozbywanie się tych odłamków może zająć ci trochę czasu... Jak dobrze, że masz
na to całą wieczność.
- Nie myśl, że to pozostanie bez echa- z jego twarzy wciąż nie schodził
ten jego irytujący uśmieszek- czy Stefan wie o naszych nowojorskich przygodach?
Jesteś pewna, że chcesz wskrzesić ten związek, ponownie budując go na
kłamstwie?
- To nie twoja sprawa!
- Jak to nie? To przecież mój kochany braciszek i nie mogę pozwolić,
żebyś go raniła. Ja tu jestem jedynym, który powinien dostawać od ciebie po
głowie, zapomniałaś? Jestem jedynym, który ma prawo cierpieć. Jestem w końcu
wielkim, złym wampirem pozbawionym uczuć. Bez skrupułów zrujnuję Stefanowi jego
bajeczkę, uświadamiając, że już wiem, jaka jego dziewczyna potrafi być
niegrzeczna w łóżku. Jak myślisz, jak zareaguje? Podejrzewam, że on nie miał
okazji w pełni przetestować wszystkich twoich zdolności manualnych i hm...
ustnych, chyba mogę to tak nazywać? Biedny chłopczyk, nie wie, co stracił-
dodał, lubieżnie oblizując wargi. W tym samym momencie jego głowa gwałtownie
odskoczyła do tyłu pod wpływem zetknięcia z rozpędzoną dłonią Eleny. Wampir z
niedowierzaniem potarł nabiegły krwią policzek, piorunując dziewczynę
spojrzeniem.
- Wykorzystałeś to, że byłam pijana a potem rozdarta i roztrzęsiona i
teraz śmiesz mnie obrażać i szantażować?- warknęła brunetka, zbliżając się do
niego na odległość pocałunku. Jej oczy ciskały błyskawice a wargi zaciśniete
były w cienką linię, co mogło oznaczać, że była wściekła. Bardzo, bardzo
wściekła. Czy to normalne, że poczuł z tego powodu dziką satysfakcję i
pożądanie, które w jednej chwili opanowało całe jego ciało? Nie mówiąc już o
tym ciepłym, rozkosznym uczuciu, ktore ogarnęło go na myśl o tym, jaka ona jest
śliczna i słodka, gdy się złości.
- Czy takie wytłumaczenie choć trochę cię uspokaja i ucisza wyrzuty
sumienia?- spytał Damon spokojnie, przekrzywiając głowę z zainteresowaniem- bo
prawda jest taka, że zwyczajnie poddałaś się swoim pragnieniom. Nawet ty od
czasu do czasu potrzebujesz seksu a z tego co wiem od wyjazdu Stefana nie
miałaś okazji zaspokoić swoich żądz. Powinnaś się cieszyć, że znalazł się ktoś,
kto z przyjemnością ci pomógł. Twoja frustracja zaczynała już powoli działać mi
na nerwy.
Elena otworzyła usta szeroko, osłupiała, jednak na szczęście lub też nie
od odpowiedzi uratował ją donośny krzyk, mogący należeć jedynie do jej brata.
Dziewczyna momentalnie zapomniała o wszystkim innym i rzuciła się w kierunku, z
którego dochodził owy hałas. Damon bez słowa popędził za nią. Razem wbiegli po
schodach i zapewne dziewczyna przewróciłaby się, gdyby nie silne ramiona
Damona, które jak zwykle uchroniły ją przed upadkiem. Gdy tylko złapała
równowagę jak burza wpadła do pokoju Jeremiego, jednak nikogo w nim nie
zastała.
- Jer?- zawołała donośnie, a wabiona odgłosem tłuczonych
naczyń i dzikich, niemal zwierzęcych okrzyków biegała po całym piętrze, by w
końcu dotrzeć do jednego z gościnnych pokoi, gdzie ujrzała swojego brata,
szamoczącego się w silnym uścisku Stefana. Chłopak krzyczał i warczał,
wierzgając nogami na wszystkie strony i zrzucając w ten sposób znajdujące
się na półkach przedmioty a wampirowi z trudem udawało się go ujarzmić. Biała
pościel na łóżku była skotłowana i poplamiona czymś, co pachniało jak wampirza
krew. Na podłodze leżał drewniany kołek, przy którym klęczała... Zaraz, czy to
nie jest....
- Katherine?- warknęła Elena z niedowierzaniem, odpychając wampirzycę,
by ostatecznie dotrzeć do brata. Chłopak sprawiał wrażenie jakby oszalał-
krzyczał i rzucał się, nawet nie dostrzegając jej obecności i jakby nie słysząc
jej kojącego głosu.
- Co się dzieje?!- zapytała Elena Stefana, na którego czoło wstąpiły już
kropelki potu co było dziwne jak na wampira, starając się jednocześnie
przekrzyczeć wrzaski brata. - Zaatakował mnie- krzyknęła Katherine,
rozwścieczona, próbując jednocześnie rzucić się w kierunku nastolatka, co
okazało się niemożliwe za sprawą silnego uścisku Damona na jej poranionym
przedramieniu. Wampirzyca syknęła z bólu i posłała mu nienawistne spojrzenie.
Ten tylko uśmiechnął się chytrze, mocniej wbijając paznokcie w jej ranę.
- To tylko zadrapanie, nie dramatyzuj- powiedział z miną niewiniątka- do
wesela się zagoi. Choć na to, że ktoś zechce ci przysiądz miłość aż po grób nie
masz co liczyć, no chyba że ten ktoś będzie zwykłym samobójcą- dodał ze
złośliwym uśmiechem. Tymczasem Elena spróbowała przejąć od młodszego
Salvatore'a swojego brata, co okazało się wcale nie takim prostym
przedsięwzięciem. Nawet nie wiedziała, że Jeremy miał w sobie tyle siły i
skrywanej agresji. Gdy warknął na nią po jej ciele przebiegł zimny dreszcz.
Przytuliła go do siebie, próbując uspokoić, ale on wciąż nie mógł powstrzymać
targających nim konwulsji. - Co się stało?- spytała łagodnie, głądząc go po
plecach i mierzwiąc nieco przydługie już włosy- braciszku, proszę powiedz mi.
Wszystko przecież będzie dobrze. Proszę, powiedz mi co się dzieje.
- Śni...Śniło mi się, żeeee....żee cię zabijam- wyjąkał chłopak ledwo
słyszalnie, w tej samej chwili poddając się uściskowi siostry i chowając twarz
w jej włosach- jaaa... jaaa wiem.... wiedziałem, że to było coś dobrego i... i
czułem, że powinienem zakończyć twoje życie, bo.... bo ty jesteś zła... czułem,
że jesteś... - I dlatego próbowałeś mnie zabić?- warknęła Katherine, ale
została gwałtownie uciszona przez Damona.
- Ciii- wyszeptała Elena- to był tylko sen. Zły sen, nic więcej.
Przecież ja cały czas będę przy tobie. Nigdy cię nie zostawię, słyszysz? Nie
pozwolę cię skrzywdzić. Jesteśmy rodzeństwem, oprócz ciebie nie mam już nikogo.
Kocham cię, już dobrze...
W tym momencie wszelkie hamulce puściły i Jeremy wybuchnął rozpaczliwym
płaczem. Gdzieś z boku Damon prychnął pogardliwie, ale Elena zignorowała go,
mocniej przytulając brata, który na jej ramię wylewał wszystkie swoje żale,
które przez tyle czasu kotłowały się w jego siedemnastoletnim sercu. Opłakiwał
nie tylko swój zatrważająco realny sen- opłakiwał swoją relację z Bonnie, każdą
sekundę, gdy myślał, że stracił siostrę na zawsze i każdą chwilę, gdy czuł się
kompletnie niepotrzebny podczas poszukiwania wampirzycy. Stefan wymienił z
Eleną delikatny uśmiech i zabrał się za porządkowanie tego małego bałaganu,
który zrobił jej brat ciesząc się jednocześnie, że burzę mają już za sobą. -
Lądujesz w piwnicy- warknął Damon, ciągnąc opierającą się Katherine za sobą,
ale dokładnie w tym samym czasie zdarzyło się kilka rzeczy- Stefan odwrócił się
tyłem, chcąc postawić figurkę żołnierza na miejsce i dokładnie w tym momencie
oczy Jeremiego zapłonęły i nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać chłopak zerwał
się na równe nogi, chwycił za wciąż leżący na ziemi kołek i wbił go
głęboko w plecy Stefana sprawiając, że ten osunął się na kolana z głośnym
jękiem.
- Jeremy!- zawołała Elena z przerażeniem, podczas gdy Damon w przeciągu
sekundy znalazł się tuż przy nim, rozbrajając go doszczętnie i rzucając na
podłogę.
- Przestań!- warknęła dziewczyna, przerażona tym morderczym wyrazem
twarzy brata. Chłopak obnarzył zęby niczym najprawdziwsze zwierzę i syczał na
nich, jakby byli jego wrogami. Zachowywał się jak ktoś obcy.
- Jer...- szepnęła Elena niepewnie, wyciągając przed siebie dłoń, ale
gdy chciała zrobić krok w jego stronę, ramię Damona skutecznie jej to
uniemożliwiło. - To mój brat- przypomniała mu brunetka- nie jest sobą, ale mnie
nie skrzywdzi.
Wampir niechętnie, z ociąganiem się przesunął a ona kleknęła przy młodym
Gilbercie, podchodząc do niego powoli, ostrożnie niczym do dzikiego zwierza,
którym w tej chwili zdawał się być. Chłopak patrzył na nią nieufnie a gdy
przekroczyła niewidzialną, ustanowioną przez niego granicę rzucił się na nią,
ściskając z całej siły za gardło. Niemal natychmiast dziewczyna zaczęła się
dusić, mimo, że jako wampir nie musiała oddychać, a przed jej oczami zatańczyły
czarne mroczki. Jak przez mgłę ujrzała, jak Damon i Stefan odciągają od niej
Jeremiego, który z dziką furią rzucił się tym razem na Katherine, powalając ją
na ziemię. Szamotali się na miękkim dywanie, ale ku zaskoczeniu wszystkich szanse
na zwycięstwo w tym pojedynku zdawały się być wyrównane mimo, że chłopak był
przecież tylko człowiekiem.
- Jest taki silny...- wyjąkała Elena do Stefana, rozcierając obolałe
gardło. Tymczasem Damon dołączył do walki, ściskając Gilberta za nadgarstki,
jednak ten jakimś cudem oswobodził się, zadając wampirowi dosyć bolesne jak na
zwykłego śmiertelnika ciosy. Ten w furii odrzucił go na przeciwległą ścianę,
ale chłopak otrząsnął się w zadziwiającym tempie i chwyciwszy kawałek rozbitego
w szale krzesła zamachnął się na siostrę, która w ostatnim momencie chwyciła go
za ramię, uniemożliwiając wbicie morderczego narzędzia w swoje serce.
- Ocnij się, Jeremy to przecież ja!- krzyknęła dziewczyna czując, że
powoli traci przewagę w tym starciu. Chłopak jednak ani myślał jej posłuchać. -
Zdechniesz jak pies- warknął, patrząc na nią z obrzydzeniem. Elenę aż zmroziło
a Jeremy wykorzystał chwilę jej nieuwagi, żeby ją zaatakować i zapewne gdyby
nie Damon, wampirzyca juz dawno byłaby martwa. Brunet posunął się do ostateczności
i jednym ruchem skręcił mu kark.
- NIE!- wrzasnęła Elena, zakrywając usta dłonią i z przerażeniem
patrzyła, jak bezwładne ciało jej brata osuwa się na podłogę. - Nie, nie...-
mamrotała, klękając przy nim i ujeła jego prawą dłoń, na ktorej widniał
zdobiony pierścień Gilbertów- gwarancja powrotu do życia. Po jej policzkach
spływały słone łzy, gdy szlochając cichutko przytuliła do siebie
nieruchome ciało brata. Stefan spróbował objąć ją ramieniem, ale Elena
odkoczyła od niego, zupełnie jakby jego dotyk ją palił i nawet zraniony wyraz
jego twarzy w tej chwili nie zrobił na niej wrażenia.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że ona tutaj jest?!- krzyknęła, głosem
nabrzmiałym z emocji- wiedziałeś?!- warknęła tym razem na Damona, który uniósł
ręce w obronnym geście.
- Nic a nic- zapewnił ją wampir- nie jestem jak mój pacyfistyczny
braciszek i z pewnością nie stałaby tu przed tobą, gdybym tylko o tym wiedział.
Wierz mi, lochy to zdecydowanie lepsze lokum dla takich szmat jak ona.
- Świetnie- prychnęła Elena, zrywając się na równe nogi- zadzwonię do
Bonnie: Jeremy zachowuje się jakby był opętany. Czy mogę was tu zostawić samych
bez obawy, że gdy wrócę ktoś będzie o głowę krótszy?- spytała całkowicie
poważnie, a Damon posłał w stronę Katherine znaczące spojrzenie, uśmiechając
się niczym dziecko na widok lizaka. Elena pokręciła głową i opuściła
pokój, wykręcając numer do przyjaciółki, która odebrała już po pierwszym
sygnale.
- Bonnie? Mamy problem.
*****************************************************
- Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym, że ona tutaj jest?!- spytała
Elena, obrzucając Stefana oskarżycielskim spojrzeniem. Blondyn aż skulił się w
sobie pod naporem jej spojrzenia i zerknął na przyjaciół, którzy posyłali mu
współczujące uśmiechy. Była trzecia w nocy i wszyscy, włącznie z
niechcianą wampirzycą i Benem siedzieli w salonie Salvatore'ów, czekając aż
Jeremy powróci do życia. Katherine prychnęła cicho.
- Wciąż tu jestem, w razie gdybyście jeszcze tego nie zauważyli-
warknęła, dumnie unosząc podbródek- niegrzecznie obmawiać kogoś, w dodatku w
jego towarzystwie.
- Widzisz? Oboje zgadzamy się, że powinnaś wylądować w lochach- oznajmił
Damon, posyłając jej czarujący uśmiech, ale wampirzyca odkoczyła od niego,
posykując groźnie. - Przepraszam Eleno- szepnął Stefan ze skruchą- nie chciałem
cię martwić, przecież dopiero co wróciłaś...
- Widzisz?! Dokładnie o to chodzi. Nie potrafisz być ze mną
szczery?!- dziewczynę powoli ogarniała dzika furia. Nie umiała nad sobą
zapanować, miała wszystkiego powyżej uszu a to był przecież dopiero początek.
- Przepraszam- powtórzył Stefan tak cicho, że tylko wyczulone wampirze
zmysły mogły wyłapać poszczególne dźwięki, spajając je w jedną całość- nie
chciałem cię urazić, z resztą byłem pewien, że niedługo ona się ulotni i nikt z
nas nie będzie musiał jej więcej oglądać. Przepraszam- dodał i bez ostrzeżenia
zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. Elena nie opierała się- wtuliła się w niego
ufnie, oddychając głęboko. Jego obecność wciąż działała na nią kojąco i
dziewczyna powoli uspakajała się, czując w całym ciele przyjemne ciepło. To
chyba nazywało się poczucie bezpieczeństwa- to wspaniałe uczucie, o którym już
dawno zdołała zapomnieć. Ponad ramieniem Stefana ujrzała wpatrującego się
w nią Damona, który natychmiast odwrócił twarz w drugą stronę, gdy tylko ich
oczy się spotkały. Udawał, że nic go nie rusza, a przecież Elena znała go zbyt
dobrze, by uwierzyć, że nie cierpi. Głośno przełknęła ślinę, spoglądając w
drugą stronę, gdzie jej oczom ukazał się delikatny uśmiech Caroline,
zapatrzonej w obejmującą się parę jak w obrazek. Elena nieśmiało odwzajemniła
uśmiech i ruchem ust przekazała jedno słowo:"Przepraszam". Blondynka
najwyraźniej to zrozumiała, bo posłała w jej stronę całusa. W tej chwili Elena
czuła się naprawdę dobrze i niemal zaczęła wierzyć w lepsze jutro. Poddając się
magii chwili spojrzała Stefanowi prosto w oczy i pochyliła się w jego stronę,
zerkając na jego kształtne, lekko rozchylone usta. Blondyn bezwiednie
przybliżył się do niej i pochylił głowę, gotowy do upragnionego pocałunku,
który nigdy nie nastąpił, bo dokładnie w tym samym momencie Jeremy głośno
zaczerpnąwszy powietrza do płuc zerwał się z kanapy, roglądając się po salonie
zdezorientowany i zagubiony.
- Jer...- szepnęła Elena, ale gdy tylko chłopak na nią spojrzał w jego
oczach pojawiły się niebezpieczne błyski i ten zacięty wyraz, którego nigdy u
niego nie widziała. Przeraziła się, gdy jej własny, ukochany braciszek warknął
na nią niczym zwierzę i rzucił się do przodu z morderczym wyrazem twarzy. Zanim
udało mu się do niej dotrzeć jej przyjaciele unieruchomili go w silnym,
wampirzym uścisku, broniąc jej przed atakiem. Chłopak szarpał się na wszystkie
strony, ale nie udało mu się wyswobodzić.
- Zabiliście mnie!- ryknął- Mordercy! Zasługujecie na potępienie! Mordercy!
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko się uspokój- jęknęła załamana Elena. Nie
wiedziała, co wywołało w nim aż tak silną żądzę mordu. Nie miała pojęcia, że
istnieje siła, zdolna popchnąć Jeremiego do zaatakowania jej. Była przerażona i
przede wszystkim zraniona. Musiała to przyznać- czuła się opuszczona i
oszukana. Własny brat pragnął jej śmierci. Kiedy zdołał ją znienawidzić?
- Jeremy uspokój się!- Caroline starała się być stanowcza i pokazać
chłopakowi, że jego zachowanie jest nie na miejscu, ale jej tłumaczenia nie
przynosiły rezultatów- przecież nikt nie chce ci zrobić krzywdy!
- Powiedziała morderczyni- prychnął młody Gilbert- zasługujecie na serię
wymyślnych tortur i śmierć! Nienawidzę każdej chwili w waszym towarzystwie i
zrobię wszystko, żebyście przed śmiercią jak najbardziej cierpieli.
- Zmyślnie- pochwalił Damon, uśmiechając się leniwie, niczym kot
dybający na swoją ofiarę- mogę go adoptować i udawać, że to on jest moim
bratem?- mruknął do Eleny i Stefana, którzy zmrozili go spojrzeniem. Wampir
uniósł ręce w geście kapitulacji, wciąż uśmiechając się w ten swój irytujący
sposób. Ale czy to doprawdy była jego wina, że nawet młody Gilbert czasem
potrafił pokazać jaja, podczas gdy jego własny brat zachowywał się non stop jak
rozpieszczona panienka? Oczywiście gdy miał te swoje "lepsze"
momenty. W tych gorszych stawał się bezdusznym potworem, potrafiącym za jednym
zamachem naćpać się krwią i zapominać całe dnie. Jego rzekoma odwaga wówczas
polegała jedynie na tym, że nie czuł strachu. Nie czuł zupełnie nic. Czy to
więc aż takie dziwne, że Damon jako starszy brat chciał mieć choć raz w życiu
jakiś powód do dumy?
- Nienawidzę cię- wycedził Jeremy, patrząc jedynie na swoją siostrę,
która pobladła gwałtownie na te słowa, o ile u wampira to w ogóle możliwe.
- Jer...- wychrypiała, gdy pod powiekami zapiekły ją gorzkie łzy.
Walczyła z nimi, nie chciała okazywać słabości. Tak bardzo starała się być
silna...
- O mój Boże- wyszeptała Bonnie, zbliżając się do Jeremiego na odległość
pocałunku. Zajrzała mu głęboko w oczy sprawiając, że nie był w stanie odwrócić
wzroku, po czym delikatnie dotknęła jego klatki piersiowej, pocierając ją i
mamrocząc jakieś łacińskie frazesy. Wszyscy zamarli gwałtownie, wstrzymując
oddech.
- Możesz dokończyć ten wasz nieudolny masaż erotyczny z dala od mojego
domu?- zażartował Damon, gdy cisza zaczęła się przedłużać w nieskończoność-
patrzę na to i aż burbon podchodzi mi do gardła, a to niedobry znak.
- Więc po prostu na to nie patrz- poradziła Elena zgryźliwie, rzucając
mu jedno krótkie, karcące spojrzenie i znów przeniosła wzrok na czarownicę i
swojego brata, który zamarł na dobrą minutę, powoli uspokajając oddech i
roszalałe z emocji serce. Po chwili, która Elenie zdawał się być wiecznością
Bonnie spojrzała na przyjaciół, po czym delikatnie zdjęła koszulkę chłopaka
przez głowę (w tym momencie Damon zagwizdał przeciągle, imitując zachowanie
rozszalałych fanek na rockowych koncertach). Ich oczom ukazała się jego dobrze
zbudowana klatka piersiowa, naznaczona dziwnymi symbolami, przypominającymi
runy.
- Co to jest?- spytała zszokowana Elena. Nie miała pojęcia o co chodzi,
ale przeczuwała, że to wszystko zwiastuje kłopoty. Gdzieś obok Katherine ze
świstem wciągnęła powietrze do płuc, ale Elena nie zwracała na nią uwagi.
Wciąż wpatrywała się w brata, którego ciało pokrywały te przedziwne tatuaże.
- Jesteście potomkami nadnaturalnych łowców wampirów- maszyn do
zabijania- wyjaśniła cicho Bonnie- Jeremy zabił wampira w mojej obronie i
rozpoczął tym proces przemiany. Wydaje mi się, że te napady to skutek uboczny-
nienawiść do wampiryzmu i wszystkiego, co nienaturalne jest przypisana osobom
takim jak on, nie może tego kontrolować, musi "oczyścić" świat z
istot wam podobnych. Teraz już nie ma odwrotu a te symbole, to najprawdopodobniej
mapa do lekarstwa...
- NIE!- wrzasnęła Katherine, rzucając się do przodu- on musi zginąć! Nie
możecie tego zrobić! Nie możecie tam dotrzeć!
Wampirzyca chwyciła za pogrzebacz, znajdujący się przy kominku i w
wampirzym tempie podbiegła do niespodziewającego się ataku Jeremiego. Chłopak z
pewnością by zginął, gdyby nie interwencja Bonnie, która zafundowała
sobowtórowi "tętniaka mózgu", jak to określał Damon. Kath opadł na
kolana, ciężko dysząc i pojękując z bólu, ale przed upadkiem uchroniły ją
ramiona Damona, który brutalnie pociągnął ją do góry, zmuszając do szybkiego
marszu, prosto w stronę piwnicy.
- Zaczekaj!- zawołał za nim Stefan, a gdy Damon marszcząc brwi odwrócił
się w jego stronę, ciągnąc za sobą słaniającą się na nogach Katherine, blondyn
zbliżył się do wampirzy i spojrzał jej prosto w oczy.
- Dlaczego tak naprawdę jesteś temu przeciwna Kath?- zapytał,
zaskakująco łagodnie- chodzi ci tylko o możliwość przywrócenia wszystkim
wampirom z linii Klausa człowieczeństwa? Boisz się, że użyjemy lekarstwa
na tobie? Brunetka nie odpowiedziała, spuszczając wzrok. - Dlaczego nie
wyjechałaś, gdy tylko zwróciłem ci wolność?- drążył Stefan- dlaczego zostałaś?
Co cię tutaj trzyma?
- Nie rozumiesz?- spytała wampirzyca i delikatnie, opuszkami palców
pogładziła jego policzek- wszystko, co powiedziałam ci wtedy jako Elena było
prawdą. Wszystko, co do słowa. Czy tak trudno ci uwierzyć w to, że wszystko co
robię w tej chwili, robię bezinteresownie, z myślą o tobie? Wszystkich na
moment zamurowało, nawet Jeremiego, który przez chwilę, podobnie jak reszta
przyjaciół, przyglądał się reakcji Eleny. Tylko, że w nim w
przeciwieństwie do Tylera, Caroline, Bonnie czy Matta jej łzy i zraniony wyraz
twarzy wywołały jedynie dziką satysfakcję.
- W twoim słowniku nie ma takiego słowa jak "bezinteresowność"-
powiedział Stefan, odsuwając dziewczynę od siebie gwałtownie- samo udawanie
Eleny było egoistyczne, Kath. Może nigdy tego nie zrozumiesz, ale to co było
między nią a mną było magiczne i nieporównywalne do tego uczucia, jakie dawniej
z tobą dzieliłem. Już nigdy nie nabiorę się na twoje gierki. Nie nienawidzę
cię, ale nie jesteś kobietą, z którą mógłbym być.
- Wcześniej mówiłeś co innego- zauważyła z właściwą sobie złośliwością i
brutalnie ciągnięta za ramię przez Damona opuściła salon. Nawet, gdy zniknęła z
pola widzenia napięcie, które wywolała nie opadło. Elena, unikając wzroku
Stefana spojrzała na brata, którego Bonnie siłą wyprowadziła z Pensjonatu,
mamrocząc coś o tym, że teraz przez kilka dni pomieszka razem z nim w domu
Gilbertów, gdzie Elena nie powinna się na razie pokazywać ze względu na swoje
bezpieczeństwo. Jeremy posłał siostrze ostatnie, nienawistne spojrzenie nim
zatrzasnął drzwi, odcinając się od niej brutalnie. To bolało, tak starsznie
bolało, rozywając jej serce na kwałeczki. Ben uśmiechnął się do niej niepewnie
i podążył śladami czarownicy a reszta przyjaciół spojrzała na Elenę, która
osłupiała wciąż stała w bezruchu, wpatrując się w jeden nieokreślony punkt na
ścianie. Tymczasem do salonu wrócił Damon, ignorując krzyki i groźby Katherine,
dochodzące z piwnicy i rozchodzące się po całym domu. Stefan spróbował znów
objąć brunetkę, ale ta odsunęła się od niego niepewnie i powoli zaczęła wspinać
się po schodach.
- Eleno...- zaczął ostrożnie, spoglądając na nią błagalnie.
- Stefan, w porządku- przerwała mu dziewczyna spokojnie i uśmiechnęła
się nikle- ja odeszłam, zostawiłam cię a ty cierpiałeś przeze mnie. Byłeś
zraniony i zagubiony a cokolwiek stało się pomiędzy tobą a Katherine gdy mnie
nie było, nie jest moją sprawą. Nie byliśmy razem i miałeś prawo podejmować
własne decyzje. Przykro mi jedynie, że udawała mnie, bo wiem, że dała ci
nadzieję a potem brutalnie ją odebrała.- tu spojrzenia jej i Damona się
skrzyżowały, wywołując w niej nienaturalne uczucie gorąca i przede wszystkim
palący wstyd- nie zadręczaj się, to w końcu Katherine. Jak zwykle wykorzystała
nas wszystkich, by osiągnąć własne korzyści. A teraz wybacz, ale jestem
zmęczona- to mówiąc czym prędzej popędziła na górę i zatrzasnęła się w
zajmowanym przez siebie pokoju. Chwilę potem Damon również ruszył do swojej
sypialni, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
- Wybierzcie sobie pokój i idźcie się przespać, nie ma sensu, żebyście
po raz kolejny jechali do domu. Możemy was tu jeszcze dziś w nocy potrzebować-
powiedział Stefan i spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego raczej grymas
niż cokolwiek innego. Tyler i Matt skinęli głowami, ruszając na górę, ale
Caroline kompletnie zignorowała propozycję, bacznie obserwując Stefana, który
podszedł do barku i nalał sobie szklaneczkę whysky, którą jednym haustem
opróżnił, marszcząc brwi.
- Ona jest zagubiona, Stefan- powiedziała łagodnie, trafnie odgadując
powód jego zmartwienia- nie ma się co dziwić. Jej własny brat usiłował ją
zabić. Dowiedziała się, że jej brat stał się teraz jej wrogiem, rozumiesz?
Stefan- szepnęła, kładąc dłoń na jego ramieniu- powinieneś być teraz przy niej
mimo wszystko. Pokazać jej, co do niej czujesz, powiedzieć jej o tym. I być
szczerym w sprawie Katherine, ona zrozumie. Kocha cię.
- A ja kocham ją- westchnął wampir, pocierając skronie sfrustrowany- i
byłem szczery, między mną a Katherine do niczego nie doszło. Przejrzałem ją
zanim zdołała wciągnąć mnie w tę swoją gierkę.
- Dobrze i to powinieneś powiedzieć Elenie. Zdeklarować się i wyznać
wszystkie swoje uczucia- poradziła Caro- będzie zachwycona.
- No nie wiem...- powątpiewał Stefan- tyle ostatnimi czasy przeszła,
jeszcze ta sprawa z Jeremiem... nie chcę jej się narzucać, ani niepotrzebnie
mącić w głowie, skoro teraz ma ważniejsze rzeczy na głowie...
- Wierz mi, Elena tego potrzebuje- zapewniła go blondynka- ona
potrzebuje wsparcia i poczucia bezpieczeństwa a tylko ty możesz jej to dać.
Utknęliście w bardzo dziwnym punkcie, ale któreś z was powinno zrobić pierwszy
krok, żeby nie stracić tego, co was łączy.
- Masz rację- westchnął Stefan- jutro z nią porozmawiam...
- Czemu nie od razu?- zawołała natychmiast Caroline a Stefan mimowolnie
uśmiechnął się z pobłażaniem. Była spontaniczna i popędliwa i chyba właśnie za
to ją kochał.
- Bo teraz zapewne śpi, odreagowując ten koszmarny dzień- wyjaśnił,
całując dziewczynę w policzek i skierował się do swojej sypialni.- dobranoc
Caroline- rzucił na odchodne, z uśmiechem na ustach. Miał już cel i teraz tylko
liczył na to, że jutro nie zbaraknie mu odwagi, aby go zrealizować. Tymczasem
Caroline, mimo kuszącej propozycji Stefana postanowiła jednak wrócić do domu.
Nie mogła tu zostać wiedząc, że jedynie kilka pokoi dalej śpi Tyler. Czuła
przecież to dziwne napięcie między nimi od chwili tego feralnego pocałunku i nie
wyobrażała sobie, że mogłaby spać spokojnie mając go praktycznie na
wyciągnięcie ręki a z drugiej strony nie chciała przecież, by między nimi
doszło do czegoś ponownie. W głębi serca pragnęła wrócić do etapu tej wielkiej,
bezinteresownej przyjaźni, jaka ich łączyła jeszcze zanim zostali parą.
Wiedziała jednak, że po tym wszystkim on nie mógłby jej zacząć traktować znów
jak siostry, jak Bonnie czy Elenę. Wciąż bardzo się kochali i Caroline nie
mogła zaprzeczyć, że taki układ cholernie ją irytował. Odkąd wrócił do domu a
właściwie od momentu, gdy otworzył się przed nią i na powrót stał się tym
czułym facetem, jakim był przed wyjazdem marzyła tylko o tym, by mu wybaczyć i
zerwać z niego ubrania, obcałowując namiętnie. W końcu tak bardzo się za sobą
stęsknili. Wiedziała jednak, że ten etap minął bezpowrotnie a gdyby pozwoliła
sobie na tę chwilę zapomnienia bardzo by tego żałowała. W końcu była teraz
silną, niezależną i szanującą się kobietą a nie jakąś wątłą, pozbawioną
charateru dziewczynką wierzącą, że tylko mężczyzna może zapewnić jej pełnię
szczęścia. "Caroline Forbes, zmieniasz się w jakąś pieprzoną
feministkę"- pomyślała z niesmakiem, odjeżdząjąc swoim srebrnym volvo w
stronę domu.
***********************************************
- Siedź spokojnie Jeremy- poprosiła Bonnie, ściskając jego dłoń i
przymykając oczy. Wykorzystała pełnię swojej mocy, by zrozumieć co się z nim
dzieje, ale rezultaty nie były zbyt optymistyczne. Gdy byli sami zachowywał się
normalnie, a nawet był przerażony tym, co powiedział i próbował zrobić Elenie.
Co by nie mówić, była jego siostrą i kochał ją nad życie. Mimo to w jej
obecności oraz przy innych wampirach tracił nad sobą kontrolę- opanowywała go
dzika furia, napędzana nieuzasadnioną nienawiścią. Gdy tylko opuścili Pensjonat
niemal błagał Bonnie, by nie dopuszczała go w pobliże siostry, bo nie chciał
zrobić jej krzywdy i teraz dziewczyna była skłonna spełnić jego prośbę.
Przynajmniej do czasu, gdy nie znajdzie sposobu na to, by mu pomóc. Właśnie
miała mu o tym wszystkim powiedzieć, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Zdziwiona dziewczyna zerknęła na zegar, wiszący na ścianie. Kogo do cholery
niesie tu o drugiej w nocy? Ostrożnie otworzyła drzwi, ale ku jej zaskoczeniu w
progu stał profesor Shane.
- Co się stało?- spytała mulatka zszokowana, wpatrując się jak
zahipnotyzowana w jego zakrwawiony T-shirt, ubroczone krwią usta i podpuchnięte
od płaczu oczy.
- Musisz mu pomóc- poprosił błagalnie- nie wiem, co się stało... Nie
wiem, co się ze mną dzieje. Proszę, musisz mi pomóc...
- Wejdź- odparła dziewczyna krótko, otwierając szerzej drzwi. Na twarzy
profesora odmalowała się niewyobrażalna ulga, ale gdy zrobił krok do przodu
zatrzymał się gwałtownie, napotykając niewidzialną barierę.
- Co do...- i wtedy nagle Bonnie wszystko zrozumiała. Ślady krwi, to, że
nie mógł przekroczyć progu tego domu... Nie ona była właścicielem, więc nie
mogła go zaprosić. Potrzebował zaproszenia, bo...
- Stałeś się wampirem- wyszptała osłupiała- kto cię przemienił?
- Nie mam pojęcia- jęknął Shane załamany. - Co się dzieje?- usłyszeli
wołanie i po chwili obok pojawił się Jeremy, marszcząc brwi- co on tu robi?
Kolejny fagas, który się za tobą ugania?
- Jeremy...- zaczęła Bonnie. Chciała go poprosić, by zaprosił go do
środka, ale chłopak już z powrotem zniknął w salonie, nie dając jej dojść do
głosu. Bonnie posłała Shane'owi przepraszający uśmiech.
- To trudny dla niego okres a ty...- ale nie dane jej było dokończyć, bo
tuż obok niej śmignął kołek, wbijając się brutalnie w klatkę piersiową
mężczyzny, w miejscu gdzie znajdowało się jego serce. Ten nie zdążył nawet
mrugnąć, gdy jego skóra gwałtownie poszarzała a on padł na ziemię bez
życia. W oczach czarownicy stanęły łzy, gdy zszokowana obejrzała się do tyłu,
na Jeremiego, dzierżącego kuszę odziedziczoną po Alaricku. Z jego twarzy mogła
wyczytać jedynie żądzę mordu- zero współczucia, smutku czy poczucia winy. To
ją przeraziło, jednak nim zdołała cokolwiek powiedzieć na ten temat ten
niespodziewanie zawył z bólu i padł na podłogę, rozrywając swoją koszulkę. Na
oczach oniemiałej i przerażonej Bonnie znaki na jego piersi zaczęły się
rozrastać. Kolejny wampir zginął z jego ręki.
**************************************
Elena obudziła się bardzo wcześnie, ale mimo zmęczenia wiedziała, że już
nie da rady zasnąć. Rozmyślając o poprzednim dniu sięgnęła po pamiętnik, w
którym dokładnie opisała targające nią emocje. Głośno przełknęła ślinę,
zagłębiając się w lekturze. Musiała upewnić się, że to wszystko nie było
jedynie koszmarnym snem, ale wydarzyło się naprawdę. Z każdym przeczytanym
słowem jej ból tylko się wzmagał, ale gdy już zaczęła czytać nie mogła
przestać. To wszystko zdawało się być takie odległe i surrealistyczne...
Drogi Pamiętniku!
Znów piszę do ciebie, tonąc w rozpaczy. Mój własny brat chce mnie zabić,
dasz wiarę? Ten sam, który zawsze mnie chronił i narażał swoje życie dla mnie.
Ten sam, który bez przerwy działał mi na nerwy a jednocześnie był jedną z
najważniejszych osób w moim życiu, zwłaszcza po śmierci rodziców i Jenny. Nie
mogę w to uwierzyć. Bonnie twierdzi, że teraz zmienia się w jakiegoś łowcę
wampirów z prawdziwego zdarzenia, stąd ta nienawiść do wampirów- Jer nad tym
nie panuje, musi nienawidzić i zabijać. To teraz jego powołanie a na własne
nieszczęście ja jestem jednym z jego głównych celów. Czy to oznacza, że
jesteśmy teraz wrogami? Bynamniej nie. Wolałabym zginąć z jego ręki, niż sama
zadać śmiertelny cios. Ale i tak to jeden z najgorszych dni w moim życiu. W dodatku
cały czas boję się, że teraz gdy wróciłam, do miasta przybędzie Klaus z tą
swoją psychodeliczną rodzinką i zechce się mścić. Chciałam wszystkim oszczędzić
bólu, więc wyjechałam. Wiedziałam, że nie odmówi sobie tej przyjemności i
podąży za mną. To była jego zemsta, w końcu zrobiłam to samo co Katherine-
stałam się wampirem. I co, że nie z własnej woli? Początkowo Klaus nie
stanowił poważnego zagrożenia, bo dążył tylko do tego, by uwolnić się z ciała
Tylera, w które wpakowała go Bonnie. Gdy jednak odzyskał własną postać jego
głównym celem znów stało sie stworzenie lojalnej armii, a skoro ja nie byłam
już człowiekiem o kolejnych hybrydach mógł jedynie pomarzyć. Zaczął więc
terroryzować mieszkańców miasta, moich przyjaciół. Nie mogłam na to pozwolić.
Walczyliśmy, odpieraliśmy jego ataki, negocjowaliśmy. Próbowalismy wykorzystać
nawet jego słabość do Caroline, jednak wszystko na nic. Chciał, żebym cierpiała
i zaczął grozić moim bliskim. Próbował nas zmusić do tego, byśmy odnaleźli
legendarne lekarstwo na wampiryzm, choć nikt tak naprawdę nie wiedział, czy ono
naprawdę istnieje a ja, mimo że za całego serca pragnęłam je zażyć nie mogłam
tego zrobić z dwóch powodów: po pierwsze nie chciałam, by odbudował swoją
potęgę a po drugie zwyczajnie bycie żywym workiem z krwią jakoś mi się nie
uśmiechało. Gdy Klaus zabił matkę Tylera zrozumiałam, że nie mogę być
dłużej taką egoistką. Wyjechałam, błagając przyjaciół w esemesach, by mnie nie
szukali. Damon jak zwykle mnie nie posłuchał, ale to akurat nie powinno mnie
dziwić. On nigdy nie słuchał nikogo. Najgorszy w tym wszystkim był strach i to potworne osamotnienie. Tu
zostawiłam wszytkich przyjaciół, tych, za których byłam gotowa oddać życie.
Wolałam być dręczona przez Klausa przez całą wieczność niż pozwolić na to, by
cierpieli albo co gorsza ginęli za mnie a do tego by zapewne doszło, gdyby
tylko Klaus spędził w mieście więcej czasu. Ocaliłam ich a sama uciekałam przez
bite dwa miesiące, dopóki Damon mnie nie znalazł. Między nami wydarzyło się tak
wiele rzeczy, których nie mogę cofnąć, choćbym nawet tego chciała... To mnie
przeraża. I w dodatku dowiedziałam się, że między Katherine a Stefanem również
do czegoś doszło. Nie mam mu niczego za złe, jestem tylko smutna. Przykro mi,
że myślał, że to ja, że znów przeze mnie cierpiał. Nigdy tego dla niego nie
chciałam a ta podła suka go wykorzystała. Mój kochany Stefan cierpi a ja nie
wiem, jak mu pomóc, bo nawet boję się spojrzeć mu w oczy. Prawda jest taka, że
sama nie wiem czego chcę i co czuję. Nie mam pojęcia, czy to co jest dobre dla
mnie jest również dobre dla niego, czy możemy do siebie wrócić, czy mamy szansę
i czy on jeszcze w ogóle tego chce. W końcu tyle się wydarzyło, a ja wciąż nie
mogę zapomnieć o tym, że Katherine udawała mnie i próbowała uwieść faceta,
którego tak bardzo kochałam, choć sama przecież robiłam gorsze rzeczy. Przecież
wiedziałam, że Damon nie jest Stefanem a mimo to pozwoliłam sobie na chwile
zapomnienia. To były bardzo długie i przyjemne chwile. Czemu to zrobiłam i
dlaczego do cholery nie mogę o tym tak po prostu zapomnieć? Czy chodzi tylko o
to, że nie chcę być egoistką i nie mogę patrzeć na cierpienie Damona? Nie
mogę udawać, że wszystko w porządku, bo żaden z nich nie zasługuje na kłamstwo.
Tylko jak ujawnić tak bolesną prawdę?
Elena westchnęła ciężko, odłożyła pamiętnik pod poduszkę i ześlizgnęła
się z łóżka, zataczając się lekko. Nawet jako wampir potrzebowała więcej snu
niż dwie godziny dziennie a stres, związany z ostatnimi wydarzeniami niemal
zwalił ją z nóg. Gdyby była człowiekiem, w ciągu tej jednej nocy zapewne
osiwiałaby doszczętnie. Dziewczyna westchnęła ciężko i postanowiła przyszykować
się do kolejnego, jak sądziła trudnego dnia. Wzięła szybki prysznic i ubrała
obcisły, połyskliwy różowy top z dekoltem w serek, ciemne obcisłe rurki i zamszowe
botki na wysokim obcasie. Potem zabrała się za makijaż, który polegał właściwie
na podkreśleniu oczu. Nigdy nie używała korektora, pudru ani innych specyfików,
stworzonych do ukrywania niedoskonałości. Jej cera od dziecka była
nieskazitelna, czego koleżanki bardzo długo jej zazdrościły. Obce jej były
problemy związane z trądzikiem czy przebarwieniami. Zabawne, ale kiedyś w
szkolnej gazetce powstał nawet artykuł na ten temat. - Panie i panowie, przed
państwem królowa Liceum w Mystick Falls, Elena Gilbert- mruknęła dziewczyna z
przekąsem, spoglądając na swoje odbicie w zajmującym pół łazienki, zdobionym
lustrze, poprawiając niesforne lśniące loki, spływające kaskadą na jej plecy.
Nie miała siły ich dziś prostować. Tak właściwie to ostatnimi czasy nie miała
siły kompletnie na nic. Wzdychając z rezygnacją skierowała swoje kroki do
piwnicy, gdzie znajdowała się lodówka ze szpitalną krwią. Już chciała wrócić na
górę i po prostu rozsiąść się wygodnie na kanapie w salonie, jednak czyjś
ochrypły, do złudzenia przypominający jej własny głos ją przed tym powstrzymał.
- Słyszę cię Gilbert- powiedziała Katherine- dobrze się bawisz moim
kosztem? Pewnie jesteś z siebie niesamowicie dumna, że omotałaś ich sobie wokół
palca.
- A ty?- zagadnęła Elena, podchodząc pod drzwi lochu, w którym znajdował
się jej sobowtór- zniżyłaś się do tego, żeby udawać mnie przed Stefanem? Jesteś
aż tak zdesperowana, czy po prostu na świecie już nie ma faceta, którego byś
nie zaliczyła, więc po prostu cofasz się do początków swojej dziwkarskiej
działaności?
- Naprawdę uważasz, że między mną a Stefanem wydarzyło się coś poza
namiętnym pocałunkiem, który zdradził moją prawdziwą tożsamość?- Katherine
roześmiała się perliście- i co? Zrobiłaś mu o to awanturę? Cudownie, to znaczy,
że jestem lepszą aktorką, niż sądziłam. Swoją drogą dlaczego Damon jest na
ciebie taki wściekły, co?- dodała tonem niewiniątka- Powinnaś uważać z jego
temperamentem. Zwykle gdy się kłócicie ludzie zaczynają ginąć w niewyjaśnionych
okolicznościac.
Elena zacisnęła dłonie w pięści. Nie widziała wampirzycy, ale była
pewna, że mówiąc to brunetka uśmiechała się złośliwie.
- Rozumiem, czemu jesteś taką sfrustrowaną suką. Po prostu jesteś
głodna- powiedziała Elena, celowo głośno siorbiąc brunatny płyn z woreczka. Tym
razem to Kath zassała powietrze gwałtownie, głośno przełykając ślinę i
wywołując uśmiech na twarzy Gilbertówny.
- Zdradzę ci sekret. Mimo tego wszystkiego, co robiłaś, robisz i pewnie
jeszcze nie raz zrobisz jest mi cię żal.- wyznała dziewczyna, całkowicie
poważnie- to pewnie dlatego, że nie potrafię patrzeć na cudze cierpienie. Ty
też kiedyś taka byłaś, pamiętasz? Znam tę historię, opowiedziałaś mi o swoim
ludzkim życiu, gdy byłaś zamknięta w grobowcu. Wiem, dlaczego stałaś się tym,
kim jesteś teraz i ze względu na własne zdrowie psychiczne a także dobro
wszystkich moich przyjaciół jestem skłonna cię stąd uwolnić. Twoje życie i tak
jest nędzne, bezcelowe i samotne, nie musimy trzymać cię w zamknięciu by
sprawić ci ból i się na tobie zemścić. Ty i tak przez całą wieczność cierpisz.
Naprawdę mi z tego powodu przykro, Kath, jednak to twoja decyzja. Wszystko
mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej, gdybyś tylko tego chciała.- zakończyła,
wzdychając cicho i z przeświadczeniem, ze jeszcze tego pożałuje pociągnęła za
zasówę masywnych drzwi, otwierając je na ościerz. Katherine niemal wypełzła na
zewnątrz, cięzko oddychając a Elena rzuciła jej pod nogi jeden woreczek z krwią
szpitalną, który ta opróżniła w przeciągu dziesięciu sekund, spoglądając na
sobowtóra przekrwionymi oczami.
- Jeśli chcesz więcej, sama sobie załatw- mruknęła Elena spokojnie i
odwróciła się na pięcie, powoli kierując się w stronę schodów, prowadzących na
górę. Zdołała zrobić cztery kroki, gdy została gwałtownie przyciśnięta do
ściany a do połowy pełny woreczek z krwią wypadł jej z rąk, rozlewając na
posadzkę życiodajny płyn. Katherine zacisnęła palce na szyi Gilbertówny,
unosząc ją delikatnie nad ziemią. Gdy obnarzyła kły jej oczy stały się
całkowicie czarne a wokół nich pojawiły się charaterystyczne żyłki.
- Mogę cię zabić jednym ruchem małego paluszka u stopy- warknęła jej
wprost w twarz, rozkoszując się tym, z jakim trudem Elena starała się
zaczerpnał oddech, wierzgając nogami rozpaczliwie w powietrzu.- jestem od
ciebie tak o pięćset lat silniejsza.
- Tak, ale my jesteśmy liczniejsi- wycharczała Elena- zrób to, zabij
mnie a zobaczymy kto tu będzie jeszcze błagał o śmierć.
Katherine zawyła dziko i brutalnie wypuściła dziewczynę z uścisku, po
czym spojrzała na Damona, który właśnie pojawił się u szczytu schodów. Elena
również na niego spojrzała, rozcierając obolałe gardło i siłą woli starając się
zapanować nad rozszalałym sercem, podczas gdy Katherine w wampirzym tempie
złapała za jeden z kołków, które bracia rozłożyli po całym domu w tym w piwnicy
na wypadek ataku, po czym brutalnie wbiła go w jego brzuch, sprawiając, że aż
stęknął, zginając się wpół po czym ulotniła się z Pensjonatu nim zdążył
chociażby mruknąć. Wampir przeklął pod nosem, usuwając źródło swoich cierpień z
brzucha i z niedowierzanie spoglądał na Elenę, która wyprostowała się i
nie chcąc wadawać się w zbędne dyskusję po prostu przekmnęła obok niego krokiem
godnym modelki, trącając go ramieniem. Chwilę patrzył za nią, obserwując
ponętne ruchy jej bioder i smukłych nóg. Wspomnienia, które w tym momencie
zalały jego umysł tym razem nie wywołały bólu a jedynie satysfakcję i ten
lubieżny uśmieszek. Przecież mu się oddała, nawet jeśli nie chciała tego
przyznać sama przed sobą. "A przed chwilą popełniła najgorszą głupotę pod
słońcem"- pomyślał z przekąsem. Ta dziewczyna naprawdę go
zdumiewała.
***********************************************************
- Eleno- zagadnął ją Stefan łągodnie, gdy ta wchodziła po schodach,
kierując się na górę. Jej przyjaciele jeszcze spali i po tym wszystkim
dziewczyna stwierdziła, że sama również z przyjemnością położyłaby się na
chwilę, choćby po to, by móc w spokoju pomyśleć nad całą tą przedziwną
sytuacją. Stefan jednak zniszczył jej wielkie plany i dziewczyna niechętnie
odwróciła się w jego stronę, uśmiechając się niepewnie.
- Cześć- mruknęła cicho na powitanie, zbliżając się do niego odrobinę-
coś się stało?
- Tak- odparł szybko- nie... Właściwie to sam nie wiem.- westchnął i
uśmiechnął się szeroko a widząc jej zdezorientowaną minę roześmiał się głośno.
Elena również się zaśmiała, mrużąc oczy w zamyśleniu. Naprawdę, z dnia na dzień
Stefan zachowywał się coraz dziwniej. - Słuchaj- zaczął, z nabożną czcią
ujmując jej dłonie i całując delikatnie- nie chcę, żeby to wszystko tak
wyglądało. Przestańmy komplikować najprostsze rzeczy. Nie ważne, co się między
nami wydarzyło i co być może jeszcze się wydarzy. Zawsze byłaś i jesteś dla
mnie najważniejsza. Prawda jest taka, że nie mogę bez ciebie żyć. Nie potrafię
bez ciebie oddychać. Pamiętam, co powiedziałaś mi, gdy ze mną zerwałaś.
Wszystko co mi zarzuciłaś to prawda,ale wtedy nie umiałem wyjaśnić ci, czemu
tak jest. Dlaczego popycham cię w ramiona własnego brata, dlaczego boję się
twojej bliskości, dlaczego wciąż jestem niepewny i próbuję chronić cię za
wszelką cenę, nawet za pomocą kłamstwa, upodabniając się tym do Damona...
- Stefan...- jęknęła Elena, ale wampir położył jej jedynie palec na
wargach, skutecznie ją tym uciszajac.
- Ciii, spokojnie- szepnął- chcę ci po prostu powiedzieć, że to wszystko
się działo, bo panicznie bałem się ciebie znowu skrzywdzić. Bałem się, że cię
stracę i myślałem, że na ciebie nie zasługuję. Ale teraz już się nie boję i
chcę, żebyś ty też przestała się tego bać- ujął jej twarz w obie dłonie i
zbliżył się jeszcze bardziej zmuszając, by spojrzała prosto w jego oczy- kocham
cię- wyszeptał a Elena wciągnęła powietrze ze świstem. Tak bardzo pragnęła
usłyszeć te dwa magiczne słowa, ale wbrew temu, co przed chwilą powiedział
teraz one wywołały w niej jedynie strach i poczucie winy. Stefan zbliżył się do
niej powoli jeszcze bardziej, pochylił się i przymknął powieki.
- Tak bardzo cię kocham- wyszeptała dziewczyna wprost w jego wargi,
wywołując jego uśmiech, jednak gdy już miał ją pocałować odsunęła się
nieznacznie i odrywając jego dłonie od swojej twarzy splotła z nim palce.
Stefan posłał jej zdziwione spojrzenie, ale ona uśmiechnęła się jedynie blado.
- Nie masz pojęcia, jak wiele razy wyobrażałam sobie dzień, gdy do siebie
wrócimy i nie będziemy musieli niczym się już więcej martwić.- wyznała, jedną
dłonią delikatnie gładząc jego twarz- jesteś jedną z najważniejszych osób w
moim życiu i nie mogę cię stracić. Tyle razem przeszliśmy i wiem, że zawsze
mogę na ciebie liczyć. Tak samo, jak ty możesz liczyć na mnie. Byłeś cudownym
przyjacielem, partnerem, chłopakiem. Nasza miłość była czymś... niezwykłym. Tak
długo o nią walczyłam i jestem taka szczęśliwa, że wreszcie mi się to udało.
Wiem, że sami stwarzaliśmy sobie przeszkody. Wiem, że to wszystko zależy od
nas... Kocham cię.
Stefan pochylił się nad nią, by wreszcie złączyć ich usta w tak
upragnionym pocałunku...
- Ale czasem miłość nie wystarcza- wyszeptała Elena, przymykając powieki
bynamniej nie z rozkoszy i mocniej ścisnęła jego palce- nie mogę być wobec
ciebie nieuczciwa i powiedzieć, że teraz wszystko będzie wspaniale. I nawet
jeśli jesteś miłością mojego życia a przez to cię stracę musisz się o
wszystkim dowiedzieć, by mieć szansę mnie znienawidzić.
- Co ty mówisz?- Stefan był wyraźnie zszokowany i ponownie spróbował ją
pocałować- nigdy bym cię nie znienawidził, słyszysz? Ja wiem, że ty jesteś
miłością mojego życia. Nie umiem bez ciebie funkcjonować.
Elena tylko uśmiechnęła się smutno, z ironią. W jej oczach już pojawiły
się łzy.
- Przespałam się z Damonem- powiedziała a Stefan znieruchomiał,
wpatrując się w nią tak, jakby szukał jakichkolwiek oznak rozbawienia. Liczył,
ze to jedynie kiepski żart, a ona tylko pokręciła głową ze smutkiem, ocierając
łzy, które już zdążyły popłynąć po jej policzkach, rozmazując tusz.
- Spałaś z moim bratem?- powtórzył nienaturalnie spokojnie. To wciąż do
niego nie docierało. Ona nie mogła tego zrobić. Nie ona. Nie jego Elena.
- Dwa razy- potwierdziła dziewczyna- to były wspaniałe chwile, Stefan.
Przykro mi. Przykro mi, że cię zawiodłam. Przykro mi, że sama zniszczyłam
szansę na naszą wspólną przyszłość. Przykro mi, że wcale tego nie żałuję.- nie
czekając na jego reakcję popędziła na górę, zanosząc się płaczem. Nic już nie
widziała, czuła tak wielki ból... Jak mogłą to zrobić? Jak mogła tak go zranić?
Wciąż o tym myślała, gdy nagle wpadła na coś z tak wielkim impetem, że zapewne
stoczyłaby się ze schodów, gdyby nie czyjeś silne ramiona. Dziewczyna zaczęła
się szarpać, ale Damon mocno trzymał ją za ramiona na wyciągnięcie ręki. Na
jego twarzy malował się szok, niedowierzanie i zaniepokojenie. Przez chwilę
wpatrywali się w siebie w milczeniu i w końcu wampirzyca rzuciła mu się na
szyję, zanosząc się płaczem. - Ciii... Spokojnie- wyszeptał Damon, całując ją
we włosy i ściskając mocno. Ponad jej ramieniem dostrzegł wykrzywioną bólem
twarz brata, który na widok ściskającej się pary po prostu ulotnił się w
wampirzym tempie. Elena tak szybko, jak się w niego wtuliła tak szybko wyrwała
się z jego uścisku po czym zatrzasnęła się w pokoju Stefana. Przez chwilę
miotała się po nim, zabierając wszystkie rzeczy, które zostawiła tu ostatnim
razem, po czym pobiegła do zajmowanej przez siebie sypialni, w wampirzym tempie
spakowała wszystkie walizki i pięć minut później, wciąż płacząc opuściła
Pensjonat, żegnana poważnymi spojrzeniami braci Salvatore.
******************************
Stefan wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jego Elena...
Nie, te słowa nawet nie chciały przejść mu przez gardło. "Elena" i
"Damon" w jednym zdaniu budziło w nim odruch wymiotny. Otworzył się
przed nią, czekał na nią przez dwa miesiące, kochał nad życie i chronił a
podczas gdy on usychał z tęsknoty ona zabawiała się z jego własnym bratem i
teraz jeszcze twierdziła, że wcale tego nie żałuje? "No, Damon pewnie
poszedł oblewać swoje zwycięstwo"- pomyślał z bólem.
- Więc nasza słodka Elena pokazała pazurki?- tuż przed jego nosem
pojawiła Katherine, uśmiechając się złosliwie od ucha do ucha- teraz mogę się
do tego przyznać: moja krew.
- Czego chcesz Kath?- spytał z niechęcią, odwracając się do niej
plecami- myślałem, ze znów uciekniesz.
- A ja myślałam, że jesteś mądrzejszy i że znasz mnie na tyle, żeby
wiedzieć, że naprawdę mówiłam prawdę- odgryzła się, znów pojawiając się tuż
przed nim i śmiało położyła rękę na jego klatce piersiowej, lubieżnie oblizując
usta- Elena cię zraniła, wykorzystała i odrzuciła, ale to nie znaczy, że masz
się nad sobą użalać i dawać jej satysfakcję- szepnęła, delikatnie muskając jego
dolną wargę- jej strata.
Stefan uświadomił sobie, że miała rację. Był zraniony i czuł się
okropnie samotny. Potrzebował kogoś, kto da mu ciepło i odrobinę miłości, ale
tylko ona mogła mu to zapewnić. Ona, lub ktoś, kto wygladał jak ona i mógł w
odpowiedni sposób zmylić jego zmysły, łaknące uwagi Eleny Gilbert. Być może to
dlatego gwałtownie wpił się w wargi Katherine i w wampirzym tempie zaniósł ją
do swojej sypialni, gdzie, rozerwawszy jej ubrania, zatopił język w
czeluściach jej kobiecości, pieszcząc ją w wampirzym tempie dopóki nie doznała
pierwszego orgazmu jęczął głośno i dziko i rozrywając paznokciami jego
prześcieradło, a następnie warcząc niczym zwierzę wszedł w nią głęboko i zaczął
się w niej poruszać szybko i zdecydowanie, wywołując jej kolejne krzyki
przepełnione rozkoszą. W tej chwili liczyło się jedynie spełnienie którego
doznał po raz pierwszy od swego ostatniego seksu z Eleną... Wściekłość, ból i
dawno niezaspokojone pożadanie sprawiły, że był brutalny, ale to tylko
spowodowało, że Kath doszła w ciągu kilku minut, wijąc się w ekstazie i jęcząc
głośno, co zapewne obudzilo wszystkich domowników. Stefan miał to jednak gdzieś
w chwili, gdy zalała go fala potężnego orgazmu. W tym momencie nie był
kochankiem- był drapieżnikiem, który wreszcie dorwał swoją ofiarę.
*************************
W tym samym czasie Elena włóczyła się po mieście bez celu, jak idiotka
ciągnąc za sobą torbę podróżną na kółkach. było już późno, ale ona wciąż
oszokowana nie czuła upywu czasu. Ani do Pensjonatu, ani do domu nie mogła
wrócić a chłodne powietrze odrobinę ją otrzeźwiło i osuszyło łzy. Nogi same
prowadziły ją bez udziału woli i dopiero po chwili zorientowała się, że stoi
przed domem Caroline. Po dłuższym namyśle stweirdziła, że to nie najgorsze
rozwiązanie i wreszcie zapukała cicho, wiedząc, ze wampirzyca i tak to usłyszy.
i rzeczywiście, nie minęło pół minuty a w drzwiach stanęła jej blondwłosa
przyjaciółka.
- Elena? Co się stało? Brunetka tylko pokręciła głową, usiłując
powstrzymać napływające do oczu łzy, ale jedno spojrzenie na zamartwioną twarz
Caroline sprawiło, że już dłużej nie mogła się kontrolowac i wybuchnęła
płaczem. - Chodź kochanie- powiedziała Caroline, mocno obejmując dziewczynę i
zaprowadziła ją do swojego pokoju. Tej nocy, przy butelce czerwonego wina
i akompaniamencie szlochu Eleny, padło wiele trudnych wyznań i słów
pocieszenia. Dziewczyny zasnęły dopiero nad ranem, gdy łzy obeschły.
***********************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz